|
|
|
Fizycy z Harvardu zatrzymali impuls świetlny w miejscu, przenieśli go o ułamek milimetra dalej, a potem uwolnili. I pomknął znowu w swą drogę z prędkością światła.
Jak to możliwe? Światło jest najszybszym podróżnikiem w naturze - ale tylko w próżni. Zmuszone do przedzierania się przez złożoną z atomów materię, zwalnia. W szkle np. jest o jedną trzecią wolniejsze niż w powietrzu. Zespół prof. Lene Vestergaard Hau już osiem lat temu znalazł ośrodek - zimną chmurę atomów sodu (o temperaturze tylko o ułamek stopnia wyższej od zera absolutnego) - w którym światło poruszało się jak mucha w smole. Zwolniło do spacerowej prędkości.
Przy tym chmura sodu zmieniała się w lepką smołę dla światła tylko wtedy, kiedy była przeszyta promieniem lasera. Po wyłączeniu lasera stawała się całkowicie nieprzezroczysta, a impuls światła zupełnie w niej zamierał. Wystarczyło jednak ponownie włączyć laser, by impuls się odmroził i znowu ruszył w drogę. Taki eksperyment grupa prof. Hau przeprowadziła w 2001 r. Optycznych zabaw na tym nie zaprzestała. Najnowsze "Nature" opisuje kolejny wyczyn.
I tym razem światło ulega zamrożeniu w chmurze atomów sodu, ale część swego impetu przekazuje atomom. Wskutek tego grupa 50-100 tys. atomów opuszcza chmurę - a razem z nimi zamrożone światło. Atomy docierają do oddalonej o ułamek milimetra innej chmury sodu i mieszają się z nią. Chwilę później oświetlona laserem uwalnia ona zaklęty w niej impuls świetlny.
Tego typu eksperymenty przybliżają nas do komputera optycznego, w którym główną rolę będzie grała informacja zapisana w świetle. Fizycy muszą się więc nauczyć nim manipulować.
(gazetawyborcza.pl)
|
|
|
|
|